Czasami mając jedną sprawdzoną metodę człowiek tak bardzo ufiksuje się na niej, że zapomina o tych innych podstawowych.
I właśnie na bazie własnych doświadczeń chciałabym opisać mój przypadek.
Niecałe 3 tygodnie temu(zima) przeziębiłam się, według medycyny chińskiej było to wniknięcie zimnego wiatru tak więc postępowałam i kurowałam się według wytycznych medycyny chińskiej, po trzech dniach nie było śladu choroby.
Okiem med. chińskiej to zawsze wiatr, najczęściej zimny wnika w organizm, gdy występuje gorączka-mówimy o gorącu. Syt. Się pogarsza, jeśli dojdzie do tego wilgoć, którą wprowadzamy do organizmu pożywieniem typu słodycze sery jogurty kefiry serki mleko itp.
Sytuacja się trochę zmieniła, gdy w święta przebywałam w towarzystwie dwóch chorych dzieci z gorączką 39 stopni.
Rozłożyło mnie dopiero 2 dni później.
Uczono mnie, że podczas gorączki organizm walczy z patogenami więc nie należy jej zbijać do określonej temperatury. Postanowiłam sobie, że wytrzymam do 40 stopni(nie namawiam, dla niektórych organizmów 38 jest górna granicą!) Co ciekawe przy 39 czułam się super, a mój język nie wskazywał w ogóle na wirusa, tylko był czerwony czyli gorąco.
Dopiero osiągając 39,4 poczułam się źle i postanowiłam zbijać gorączkę. Tutaj już wprowadziłam farmakologię (niestety)
Naturalnymi metodami zbijania gorączki jest chłodna kąpiel, cebula lub czosnek do skarpetek, skarpetki namoczone octem i założone na stopy… Niestety żadna z tych metod nie pomogła mi, lub pomagała tylko na chwilę.
Choroba była o tyle dziwna, że oprócz gorączki nie dolegało mi nic! Być może dzięki temu, że ciągle piłam wywary ziołowe według chińskich receptur i stosowałam aakupunkturę. Język nadal nie wskazywał innego patogenu niż gorąco. W trzecim dniu postanowiłam zmienić taktykę.
Bo kiedy sięga się tak daleko w medycynę wschodnią, to czasami zapomina się o podstawach i suplementacji. Zatem co godzinę przyjmowałam 8000UI witaminy D3 przez 10 godzin, żeby wysycić organizm ale nie przedawkować. (Nie zapominajcie tutaj o wspomaganiu Wit. K2MK7)
Ale co najważniejsze!
Wszelkie wirusy wytwarzają endotoksyny. Tak samo jak pasożyty, borelioza i to one dają te objawy grypopodobne i przez te toksyny zatruwa się nasz organizm, dlatego tak źle się czujemy.
I tutaj z pomocą przychodzi węgiel aktywny. Metodą doktora Jaśkowskiego zaczęłam przyjmować węgiel: (węgiel najlepiej kupić czysty w proszku, ewentualnie w tabletkach ponieważ niejednokrotnie udowodniono, że w kapsułkach znajdują się metale ciężkie)
3g węgla rozpuścić w wodzie, pić co 5h aż do wysycenia organizmu czyli do czarnego stolca.
Po uzyskaniu tego efektu powtórzyć jeszcze dwa razy. Po chorobie należy uzupełnić florę bakteryjną dobrym probiotykiem, typu sanprobi itp.
Węgiel absorbuje toksyny z organizmu i je wydalamy, zatem powrót do zdrowia jest dużo szybszy. Więcej o tej metodzie możecie przeczytać z artykułu https://www.zdrowiebezlekow.pl/…/my-dzieci-z-wegla-czy…
Oczywiście cały czas wspomagam się ziołami i akupunkturą. Język w momencie zaczął się zmieniać, gorączka spadać, minęła jedna noc, a ja jestem zdrowa.
Dlaczego nie wspomniałam ani razu o witaminie c?
Ponieważ wierzę w tym przypadku medycynie chińskiej, że kwaśne wprowadza patogeny w głębsze warstwy organizmu, czyli nie pozwala wydalić patogenów.
Możecie mieć inne doświadczenia, których absolutnie nie neguje.
Aby wysycić organizm witaminą c należy przyjmować 1 g co godzinę aż do wystąpienia biegunki. Bywa, że askorbinian sodu wywołuje szybciej biegunki, natomiast jeśli wybierzecie naturalną witaminę c np. z aceroli, wtedy jelita tak szybko nie reagują.
Oczywiście wybór metody leczenia zależy tylko od was, lecz zachęcam do przemyślenia zanim sięgnie się po antybiotyk, po którym min. sześć miesięcy trzeba uzupełniać flory bakteryjną w jelitach i to w określony sposób. Lub nowoczesne leki przeciwko wirusom, które mają tak straszne skutki uboczne, że w żadnym leku nie widziałam takich skutków, jak w nich. Zatem, co to musi być za toksyna, która jak jest napisane w ulotce tylko usuwa objawy?
Pamiętajcie również, że nie każdy lekarz postawi trafną diagnozę i bardzo często pacjenci dostają antybiotyk na wirusa. A jak sama nazwa wskazuje antyBIOtyk bio-czyli bakterie. Kiedy podamy antybiotyk na wirusa, pozbywamy się wszystkich dobrych bakterii które walczyłyby z naszym wirusem!
Absolutnie nie podważam i nie neguję pracy lekarzy, lecz zachęcam aby każdy z was myślał za siebie i postępował zgodnie z własnym sumieniem!
Zachęcam do rozważań i dyskusji, życząc wam zdrowia. W szczególności w tych czasach(sami wiecie jakich 😉)